[…] Z wymyśleniem tej przygody, miałby problem sam Hitchcock, Doyle czy Chmielewska a mnie ona przydarzyła się całkiem niedawno. A zaczęło się całkiem niewinnie - wesele, dużo gości, cudowna atmosfera i szampańska zabawa. Jednak wszystko co miłe szybko się kończy więc i tym razem gospodarz porozwoził nas do pokoi hotelowych. A ja grzeczniutko poszedłem spać. W nocy chciałem skorzystać z toalety i taki jeszcze „wczorajszy” zacząłem szukać drzwi. Otwierałem po kolei jedne, drugie, trzecie itd. Aż w końcu z zamglonych moich oczu wyłonił się odpowiedni znaczek. Odetchnąłem z ulgą, wszedłem, siadłem i …dopiero wtedy zidentyfikowałem miejsce – matko boska! wlazłem do innego, cudzego pokoju. Oprzytomniałem momentalnie i szybciutko wybiegłem na korytarz . Dodam, że była to głucha noc ja w samych slipach kompletnie przerażony. W holu hotelowym drzwi za drzwiami a ja nie miałem pojęcia, które to moje…
[…] Ogarnęło mnie paniczne przerażenie. Zacząłem dyskretnie otwierać kolejno jedne drzwi po drugich z myślą, że jeśli wyszedłem to musiałem zostawić je otwarte. Przy którejś z kolejnych prób drzwi się uchyliły, ja złapałem oddech (przynajmniej przez moment tak mi się wydawało) bo tu nagle wielkie psisko zaczęło biec w moją stronę wydając przy tym przeraźliwe dźwięki. Nogi mi się ugięły, włos na głowie zjeżył, więc bez zastanawiania się dałem dyla – zbiegłem na pół piętro ale jak tu paradować na golasa-serce zaczęło mi kołatać jak oszalałe, myśli miałem rozedrgane ale cóż robić, trzeba było wracać. Modliłem się tylko bym nikogo nie spotkał. Uważnie nadsłuchując wolno zacząłem spoconymi rękoma łapać za kolejne klamki. Aż tu cud, jest mój pokój, który dzieliłem z kolegą…
[…] Szybko się położyłem - byłem przekonany, że to koniec tej nocnej jakże niecodziennej przygody aż tu nagle rano budzi mnie kompan i mówi, że w całym hotelu trwa wielkie poruszenie. Udawałem zdziwionego a on pytał dalej czy w nocy nigdzie nie wychodziłem. Nie umiałem wydobyć słowa, przecząco tylko kiwałem głową. On kontynuował, że około czwartej nad ranem do pokoju zarządcy wlazł nagi mężczyzna. W tym też czasie jego żona szykowała się do lotu i w kuchni przy maleńkiej lampeczce (by nie obudzić męża) szykowała sobie śniadanie trzymając w ręce dość pokaźnej długości nóż. Owy mężczyzna wlazł do ubikacji – osłupiałą kobietę ogarnęło przerażenie, on załatwił potrzebę, spuścił wodę i jak gdyby nigdy nic wyszedł na zewnątrz.
[...] Ja cały czas milczałem, myślałem tylko co by się mogło stać jak bym pomylił dalej kierunki i zrobił ruch w stronę tej przeraźliwie spanikowanej kobiety…? W duchu tylko pomyślałem sobie od dziś nie piję!!!! Z upływem czasu stwierdzenie to uzupełniłem o zwrot „w dużych ilościach” A niech tam śmiejcie się, ku przestrodze innym…
|